Nasz piąty krok ku Zero Waste


O Zero Waste usłyszałam kilka tygodni temu. Lub raczej dotarło do mojej świadomości to, że musimy wziąć pełną odpowiedzialność za swoje odpady, gdyż w przeciwnym wypadku, z dnia na dzień staną się one coraz bardziej palącym problemem. Słynny słoik Bei początkowo mnie zszokował, a już chwilę później wjechał na ambicję i przystąpiłam do działania!

Posiłkując się konceptem piramidy odpadów przystąpiłam do analizy zawartości śmietnika. Ponieważ nasza dieta oparta jest głównie na warzywach, to właśnie ich resztki tam dominują. Mieszkając w warszawskim bloku, mam świadomość, że odpady te jeżdżą na niesławne Radiowo i robią tam smród na pół miasta… Zaczęłam więc kombinować, jakby je przed tym uchronić. Miałam trzy opcje:

  1. Kompostownik na balkonie – MM nawet nie chciał o tym słyszeć, a  i ja nie byłam przekonana na tyle, aby o to walczyć (to chyba lenistwo).
  2. Kompostownik na osiedlu – administrator lekko zbladł, gdy o to zapytałam. Odpowiedział, że jest pryzma, na którą ogrodnik wyrzuca skoszoną trawę i jesienne liście, i że mogę tam dorzucać zwiędłe kwiaty i ziemię z doniczek. Obierki niestety stanowią zbyt duże ryzyko, bo gryzonie i owady, i kto się będzie potem tłumaczył?

Pozostało więc jeszcze jedno wyjście, a mianowicie:

  1. Sąsiedzi z domków jednorodzinnych. MM trochę się skrzywił, że chcę komuś podrzucać śmieci, co nie pomogło mojej odwadze. Jednak po kilku kolejnych dniach potrzeba zabrania naszych ekologicznych obierek z Radiowa urosła na tyle, że zapytałam napotkaną koleżankę… a potem w ciągu dosłownie dwóch maili znalazłam gościnny kompostownik!

I tak od ponad tygodnia co 2-3 dni noszę tam nasze kuchenne odpady i z zadowoleniem obserwuję, jak torebka na odpady komunalne dosłownie świeci pustkami!

W międzyczasie trafiłam też na stronę:


Póki co mało jest tych punktów i jakoś nie wyobrażam sobie zbierania odpadów przez tydzień i jeżdżenia przez pół miasta… Tym bardziej doceniam moich Sąsiadów i zamierzam zaangażować się w ideę sąsiedzkich kompostowników. Wymyśliłam nawet nazwę: Przygarnij Blokersa 😊 Jeszcze będzie o tym głośno!
stopnie zero waste



Dlaczego twierdzę, że to już piąty krok naszej rodziny ku Zero Waste? Otóż przeglądając fora i obserwując zmagania innych osób, stwierdziłam, że wcześniej zrobiliśmy kilka kroków pt. Zdroworozsądkowy Wybór. Oto one:

  1. Unikanie brania toreb foliowych ze sklepów, które następnie przerodziło się w konsekwentne noszenie na zakupy foliówek, które sobie tylko znanymi sposobami znalazły się w naszym domu. Kiedy one się skończą, przejdę na torby materiałowe.
  2. Wielorazowe wkładki laktacyjne (jednorazowych zużyłam kilka, z opakowania, które oddała mi koleżanka) i pieluchy wielorazowe (gdy Kruszyna miała 2 miesiące i dorosła do rozmiaru OS)
  3. Kupowanie produktów sypkich na wagę i chodzenie po nie z własnymi pudełkami i słoikami. Unikanie opakowanych warzyw (ktoś mi wyjaśni, po co pakują w folie pory? I dlaczego wszystkie bio-produkty w marketach są w folii??)
  4. Ukłon w kierunku minimalizmu i odpowiedzialne zakupy. Nagle okazało się, że w ciągu całego roku kupiłam tylko jedną sukienkę i jedną spódnicę… i nadal mam się w co ubrać!

I teraz piąty krok – kompostownik, który pomógł mi „okiełznać” odpady komunalne.

To oczywiście nie koniec. Czym zamierzam zająć się w najbliższej przyszłości? Mój największy kłopot siedzi obecnie w tym drugim koszu (a nawet się z niego czasami wysypuje). Chodzi  oczywiście o plastik, który z jednej strony nadaje się do recyklingu, ale ma to swoje ograniczenia. Wobec niepojących doniesień o skali eksportu do Chin, a teraz dodatkowo jego blokady, to właśnie niepokoi mnie najbardziej…

A co robią Wasze odpady kuchenne?

Komentarze

  1. Mam to szczęści,e że mieszkam w domu z ogródkiem i kompostownik to oczywista oczywistość. Ale dobrze że nie zdecydowaliście się na rozwiązanie z balkonem, bo w lecie byście umarli a) z powodu zapachu, b) z powodu os. Wystarczy w lecie wyrzucić obierki z jabłek (już nie mówię o słodszych odpadach), a już tego pełno.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj, też się tego obawiałam... Zresztą nawet gdybym zrobiła ten kompost, to w doniczkach bym go nie pomieściła ;)

      Usuń

Prześlij komentarz