Nie wierzę w recykling. O trudnym acz koniecznym rozstaniu z plastikiem


Kilka miesięcy temu opowiedziałam Wam o mojej wizycie w sortowni odpadów, która obsługuje większość warszawskich dzielnic. Możecie o niej przeczytać tutaj, a dla niniejszych rozważań istotne jest to, że wybieranych jest tam kilka frakcji (karton, papier biały, gazeta, metal, puszki aluminiowe, szkło, PET, folia biała, HDPE i tworzywa sztuczne mix - czyli inne rodzaje „plastiku”), a reszta odpadów z naszego kontenera p.t. „segregowane suche” trafia do spalarni i zostaje przetworzona na energię. Po tej wizycie doszłam do kilku wniosków:

  1. Możliwości recyklingu silnie zależą od infrastruktury, która w Polsce (i wielu innych miejscach na świecie) nie pozwala na efektywne odzyskiwanie dużej ilości odpadów surowcowych.
  2. To się nie zmieni z dnia na dzień!
  3. Tak, potrzeba regulacji prawnych i budowania szerokiej świadomości, ale ja mogę wprowadzać konkretne zmiany już teraz.
  4. Chcę się „wypisać” z tego układu jak najszybciej i zrobić wszystko, by nie polegać na procesach recyklingu.

Poważnie przemyślałam nasz domowy system segregacji, który obecnie wygląda następująco:
- odpady organiczne roślinne – pojemnik, który co kilka dni wynosimy na kompostownik u sąsiadów
- odpady organiczne zwierzęce (czyli kości i ości, sporadycznie) – do torebki i tego samego dnia do osiedlowego śmietnika na odpady zmieszane
- szkło, elektrośmieci – zbierane osobno i oddawane przy okazji jakichś większych zbiórek
- segregowane suche – wiaderko opróżniane co około dwa tygodnie.

Ostatni pojemnik jest najciekawszy, bo ze względu na ostateczny los odpadów segregowanych w spalarni od pewnego czasu wrzucamy tam nie tylko odpady trafiające do recyklingu, ale też wszystko inne, co suche i palne. W ten sposób „zniknął” odwieczny problem plastikowych szczoteczek i patyczków do uszu, styropianowych tacek, itp. Nie wrzucany tam tylko potłuczonego szkła, ale chyba Kruszyna wydoroślała, bo ostatnią wpadkę mieliśmy latem na jej drugich urodzinach.
Czy rzeczywiście problem zniknął? Czy rzeczywiście spalarnia wszystko za nas załatwi i swym ogniem oczyści nasze sumienia?
Nie, nie i jeszcze raz – nie!
Po pierwsze dlatego, że w Polsce mamy za mało spalarni. Zanim jednak zapłaczemy nad tym faktem i rzucimy się, aby je budować pamiętajmy, że co prawda likwidujemy w ten sposób odpady i odzyskujemy choć trochę energii, to bezpowrotnie tracimy cenne, nieodnawialne surowce. To po drugie. Stąd ostatnie miesiące minęły mi na optymalizacji naszej rodziny pod kątem odpadów plastikowych. Chciałabym Wam dziś opowiedzieć o wynikach tego procesu.

Zgodnie z konceptem piramidy odpadów są lepsze i gorsze sposoby na radzenie sobie ze śmieciami. Opowieść zacznę od tego, co udało nam się zrobić najlepiej i zobaczymy, co jeszcze zostało w naszym wiaderku na „segregowane suche”. Gotowi?
Zapobieganie powstawania (Refuse)

Nauczyliśmy się żyć bez:
- butelkowanej wody i napojów (zastąpiły ją dzbanek filtrujący i herbata, oraz stalowe bidony „na wynos”), 
- jednorazowych pieluch i chusteczek nawilżanych (Kruszyna co prawda już dawno nie potrzebuje żadnych pieluch, ale ponieważ niebawem drugie Bobo, to temat nie traci na aktualności)
- gotowych dań (gotuję sama, ewentualnie kupuję pierogi do swojego pudełka),
- słomek, jednorazowych sztućców i talerzyków na imprezach,
- pakowanych kasz, płatków, roślin strączkowych i bakalii (wszystko kupuję do własnych pojemników i słoików). Pozostały tylko makarony, siemię lniane i wiórki kokosowe, które jednak nie są podstawą naszej diety
- foliowych toreb na ciężkie zakupy
- nowych ubrań z Azji – kupujemy mniej, w bardziej przemyślany sposób i lepszej jakości – polskiej produkcji lub z second handu. No i bywamy na wymiankach! W ten sposób nie tylko unikamy odpadów tekstylnych, ale również plastikowych opakowań po nowych, tanich, importowanych z daleka ciuchach.

Ograniczenie (Reduce)
Mniej mięsa – odpowiada nam różnorodność diety i nie rezygnujemy całkowicie z mięsa, ale w ostatnich miesiącach jemy go znacznie mniej (2-3 razy w tygodniu w porównaniu z 5-6 razy dawniej). Pewnie ma to pozytywny skutek w postaci zmniejszenia hodowli, a my obserwujemy mniej wyrzucanego plastiku, bo trudno jest w naszej okolicy wynegocjować pakowanie mięsa w pojemniki wielokrotnego użytku.
Mniej nabiału – okazało się, że wcale nie kochamy mleka. Jogurty są znacznie ciekawsze i można je zrobić samemu. Odkąd to odkryliśmy, nie wyrzucamy kilku kubeczków i butelek po mleku tygodniowo, a 1 kubeczek i 1 butelkę PET po mleku. Nie udaje się zwykle zachować ciągłości między kolejnymi produkcjami jogurtu, stąd ten jeden potrzebny do zaszczepienia. Nie mamy też w okolicy mleka od rolnika, a próby wożenia skończyły się nieciekawie… Póki co wygląda na to, że to jest opcja najbardziej less waste jak dla nas.
Minimalizm w łazience – przerzuciliśmy się na bardziej uniwersalne kosmetyki dla całej rodziny, dzięki czemu możemy kupować je w większych opakowaniach. Żel pod prysznic i szampon zawsze trafia do butelek z pompką, co zmniejsza nadużycia i ta sama ilość kupnego kosmetyku wystarcza na dłużej. Być może kiedyś zacznę robić domowe kosmetyki, ale póki co nie mogę się do tego zabrać i „less is enough”
Minimalizm w butach –niestety nie udało się uniknąć nowych nabytków. Nabraliśmy jednak nawyku naprawy, a kupujemy mniej i uważniej. I umiem się już powstrzymać, nawet jeśli ONE stoją na tej półce i wołają do mnie: „Mamusiu…!”
Minimalizm w zabawkach – to temat długich sporów z naszymi Rodzicami… ale i na tym polu mamy pewne sukcesy, bo udało się ich przekonać, że Kruszyna nie potrzebuje co chwila czegoś nowego, a jeśli już to są zabawki z drewna, materiału, itp., a nie tylko z chińskiego plastiku. Aby jej się nie nudziło, chętnie pożyczamy i wymieniamy się zabawkami z innymi rodzinami. No i zaczęliśmy korzystać z biblioteki dla dzieci!

Ponowne użycie (Reuse)

Okazuje się, że plastikowe opakowania, gdy jest ich już niewiele, mogą posłużyć ponownie. Tak jest z workami foliowymi, które pojawiają się w naszym domu przyniesione przez inne osoby. Wykorzystujemy je wielokrotnie, zwłaszcza na brudne warzywa (ziemniaki, marchew, itp.), dopóki się nie porwą. Podobnie jest z opakowaniami po sushi, które czasem lubimy zamówić do domu – okazało się, że mogą się jeszcze przydać: w jadłodzielni do pakowania jedzenia, albo w przedszkolu jako palety na farby. Wystarczy popytać!
No i nie pamiętam kiedy ostatnio kupiłam kopertę bąbelkową, chociaż wysyłam sporo paczek. Opanowałam jednak sztukę kreatywnego pakowania w to, co akurat mam w domu, a zwykle „przyszło” z jakimiś zakupami.

Recykling (Recycle)

Aby odpad miał szansę trafić do recyklingu, to musi być wykonany z materiału nadającego się do tego procesu. Najlepiej takiego, który daje dobre wyniki finansowe i sortowni „opłaci się” go wybierać. Można się buntować wobec takiego podejścia, jednak niestety branża odpadowa jest też rodzajem biznesu i kwestie finansowe pewnie jeszcze długo będą miały pierwszeństwo przed ekologią i etyką… Dlatego jako konsument staram się wybierać produkty w opakowaniach o większej przydatności w recyklingu. Zestawienie znajdziecie w rankingu.


Mamy jeszcze sporo rzeczy do zrobienia i do zero waste trochę naszej rodzinie brakuje. Myślę, jednak, że postęp w ciągu ostatniego roku jest ogromny! Wszystko to po to, aby jak najmniej odpadów wypadała z obiegu, gdyż w spalarniach i na składowiskach bezpowrotnie tracimy  cenne surowce!

Ciekawy artykuł?
Dołącz na Facebooku i nie przegap kolejnych!



Komentarze

Prześlij komentarz