Zero waste marzec – HITY i KITY


Nieco spóźnione ale jest – podsumowanie marca!

Prosto z mostu: jest poprawa: odpadów „innych” wyprodukowaliśmy 550g, a były to głównie kości,  ości i zmiotki. Poza tym bardzo wiele się dowiedziałam dzięki wizycie w sortowni. Zdobyta wiedza stała się dla mnie motywacją, aby jeszcze bardziej pracować w kierunku ograniczania odpadów produkowanych w naszym domu…

Dowiedziałam się przy tej okazji, że odpady o wysokiej kaloryczności w Warszawie warto wrzucać do tzw. „segregowanych suchych”, gdyż dzięki temu trafią one do spalarni, a nie na MBP (mechaniczno – biologiczne przetwarzanie), skąd krótka droga na składowisko. W naszym przypadku dotyczy to główne węglowych filtrów do wody, styropianu i zużytych ścierek. Myślę, że w kolejnych miesiącach dla pełnego obrazu powinnam ważyć również odpady, które trafią do pojemnika na segregowane suche.

Co do hitów lutego, to w marcu wyrzuciłam dwie puszki, a nie kilkanaście. Por niestety nie stał się porpetuum mobile i po zbiorze odrósł cieniutki, a po drugim właściwie przestał rosnąć. Jednak myślę, że dobre i to, i hoduję już kolejne!


Hity marca

Domowy jogurt

Wszyscy troje lubimy nabiał, a szczególnie sery i jogurt naturalny. Dlatego też kubeczki po jogurtach zajmowały stałe miejsce w naszym koszu na śmieci. Postanowiłam więc sprawdzić, czy zrobienie własnego jogurtu jest tak proste, jak o tym piszą blogerzy. Okazało się, że wystarczy mleko z marketu (pasteryzowane, a nie UHT) i jogurt. Przydał mi się jeszcze termometr, ale potwierdził on, że wytyczna z tego przepisu, aby mleko było ciepłe a nie gorące, jest prawidłowa. Do litra ciepłego mleka dodałam cztery łyżki jogurtu, przelałam do słoika i zwinęłam w koc na kilka godzin. O poranku cieszyliśmy się pysznym kremowym jogurtem. Co ciekawe, miał on zupełnie inną konsystencję niż pierwotny, był bardziej gęsty i jakby „lejący się”. Do kolejnych podejść używałam tego zrobionego przez siebie i wyszło świetnie już 3 razy. Całkiem niezły był z mleka o zawartości tłuszczu 2%, ale z 3,2% smakował nam jeszcze bardziej. Próby trwają 😊

Niestety nie do końca udało mi się wyeliminować odpady, bo mleko kupuję w markecie, takie pakowane w butelkę PET. Na swoje usprawiedliwienie przypomnę, że PET jest znacznie łatwiejszy w recyklingu niż inne rodzaje plastiku, a ja nadal szukam źródła mleka „od krowy”. Może podpowiecie coś na Bemowie lub w okolicy?

Mobilne bilety i opłaty za parkowanie

Miałam sen… a właściwie koszmar! Jechałam autobusem, nie miałam biletu, automat nie działał, a kierowca nie sprzedawał biletów. i wtedy wsiadł kanar. Nie złapał mnie co prawda, ale usiadł i jechał dalej, a ja z tyłu autobusu nerwowo usiłowałam kupić bilet elektronicznie… O poranku poprosiłam MM, aby zainstalował mi SkyChash, które okazało się hitem: w jednej aplikacji, bilety komunikacji miejskiej, kolejowe i do tego opłaty za parking. Mała rzecz, a cieszy! Zareklamowaliśmy też dalej w rodzinie.

Oddawanie

Od dawna jestem wielką zwolenniczką pozbywania się rzeczy przez olx, a w ostatnim czasie odkrywam też liczne grupy na fb. Już nie chodzi o uzyskanie pieniędzy, ale po prostu o dawanie rzeczom szansy na drugie życie. Stąd wdzięczne nazwy grup: Oddam Odpady i Uwaga – śmieciarka jedzie. Ta ostatnia ma lokalne filie odpowiednie dla danego miasta lub regionu. Można na niej publikować nie tylko ogłoszenia o swoich przedmiotach, ale też o napotkanych przygodnie „wystawkach”, które zgłaszający chciałby uratować przed pożarciem przez śmieciarkę.


Kity marca

Przechowywanie zamiast wyrzucania

Może to nie kit, ale zdecydowanie coś, co mi przeszkadza. Kiedy chcemy coś oddać, to zwykle musi być tego większa ilość, aby komukolwiek chciało się po to przyjechać. I tak przez parę miesięcy gromadziłam kartony z przesyłek za fotelem, pojemniki po kremach w łazience, a nawet kubeczki po jogurcie (kiedy uświadomiłam sobie, jak wiele ich produkujemy, a jeszcze  nie miałam odwagi robić swojego). Bardzo miło było się tego wszystkiego pozbyć, ale jakoś z obrzydzeniem myślę o kolejnym etapie gromadzenia…

Nadmierne poleganie na recyklingu

W pierwszych miesiącach fascynacji Zero Waste, wiele rzeczy wyrzucałam z myślą „przecież i tak to zostanie odzyskane”. Dotyczyło to niestety głównie opakowań plastikowych. Odkąd odwiedziłam sortownię wiem, że nie wszystko odzyskuje się materiałowo i masa odpadów trafia do spalarni. Dodatkowo nawet ci „szczęściarze”, którzy trafią do recyklera, zanim staną się nowymi produktami, będą wymagać zużycia energii i wody, a w tych wszystkich procesach będą powstawały odpady… Zatem mam silne postanowienie, aby wdrapywać się w górę piramidy!



Ciekawy artykuł?
Dołącz na Facebooku i nie przegap kolejnych!



Komentarze