Delhi. Stolica ze złota i snu - recenzja książki o mieście, do którego nigdy nie pojadę

 Ziemia na wagę złota

Delhi, to miasto które nie załapało się do mojego "Top 50 miast, które chciałabym odwiedzić".

O, nie. Mimo umiłowania podróży, nigdy- przenigdy nie chciałam jechać do Indii, a już w szczególności do ich stolicy.

Chyba właśnie ta dawna decyzja, żeby zrezygnować z oglądania własnymi oczami, wzbudziła chęć, żeby przeczytać ten reportaż.

"Delhi. Stolica ze złota i snu", to seria wywiadów, jakie Rana Dagasputa przeprowadził z mieszkańcami tego miasta. Z opowieści miliarderów, przedsiębiorców, urzędników i mieszkańców slumsów wypływa dość przerażający obraz. Skorumpowane miasto w skorumpowanym kraju, gdzie w ubóstwie żyje 90% ludności.

Poruszył mnie wątek zabierania ziemi ubogim:

1. Do dotychczas niezależnego rolnika przychodzi biznesmen i oferuje gotówkę, jakiej ten pierwszy nie widział na oczy. Cóż z tego, jeśli w sytuacji ciągłej inflacji pieniądze szybko znikają, a jeść nadal trzeba. Rolnik wyjeżdża do miasta w poszukiwaniu jakiejkolwiek pracy. I jakiegokolwiek mieszkania. Trafia do slumsów.

2. Rodzina żyje w slumsach od wielu lat. Własnoręcznie sklecili szałas. Wyprosili wodociąg i drogę. Zorganizowali szkołę. Pewnego dnia okazuje się, ze ten teren jest już w środku miasta i ktoś chce zbudować tu galerię handlową. Ciężki sprzęt czeka, aż rodziny wsiądą na ciężarówki. I odjadą w nowe miejsce, gdzie będą musieli kupić skrawek ziemi 4x3m za 120 dolarów. Nie ma drogi, wodociągu, szkoły, ani autobusu. Jest wysypisko śmieci

3. Młody miliarder wie, że przyszłość leży w produkcji żywności. W Indiach prowadzi rodzinny biznes, który rozbudował o nowe fabryki. To już proste i nudne. Teraz kręci go co innego: uprawa kwiatów w Afryce...

Poza wątkiem biznesowym znajdziecie w książce nieco historii i kilka poruszających refleksji.

Muszę powiedzieć, że czytając nie mogłam przestać porównywać tej sytuacji z sytuacją na rynku nieruchomości w Polsce. Jeśli ktoś pyta "kiedy pięknie ta bańka", to moja intuicja brzmi: nigdy. W świecie, gdzie drukowane są ogromne ilości wirtualnych pieniędzy, ziemia jest jedynym trwałym dobrem. I jest najbardziej limitowana.

Delhi. stolica ze złota i snu


Pod koniec znajdujemy wstrząsające studium załamania gospodarki wodnej. 

Dawni Hindusi wypracowali mądry system dbania o zasoby wodne. W ogrodach były studnie, z których każdy czerpał i o którą każdy dbał. Były też studnie chłonne, równie zadbane, aby w czasie pory deszczowej zasoby mogły się odnowić.

Aż do czasu, gdy przyszli Brytyjczycy.

Oni nie znali tego systemu i chyba po prostu się bali. Znali za to wodociągi i postanowili wyposażyć swoje nowe terytorium w to dobrodziejstwo. Pamiętajmy, że i warszawski wodociąg budował Brytyjczyk, pan Lindley i wiele jego elementów służy nam już 120 lat. Jednak w tamtym klimacie i przy taki rozroście miasta, zaniedbanie zasobów wodnych przyniosło opłakane skutki. 

Obecnie ściek, jakim stała się rzeka Jamuna wypływająca z miasta jest wielokrotnie szersza niż na dopływie. System wodociągowy sięga daleko za miasto, a dodatkowo woda przywożona jest cysternami. Kwitną firmy, wykupujące działki, pompujące wodę spod ziemi i dowożące je cysternami do miasta. Istnieją obiekty, w tym hotele (!), bez dostępu do wodociągu. 

Głowa mnie boli, gdy próbuję sobie to wyobrazić, jednak nie mam podstaw, aby kwestionować te dziennikarskie doniesienia. Wygląda na to, że przedmiotem spekulacji na ogromną skalę jest w Indiach nie tylko ziemia, ale też woda. Całe szczęście słońca im nie brakuje...


Bardzo polecam ten reportaż, niezależne od tego, co już wiecie o Indiach i czy zamierzacie je odwiedzić.


Ciekawy artykuł?

Dołącz na Facebooku i nie przegap kolejnych!

 

Komentarze