Odkąd podchodzę do konsumpcji bardziej odpowiedzialnie, staram się kupować rzadziej i tylko z drugiej ręki. W ten sposób nie daję się wciągnąć w wir reklamy, przelotnych trendów i przepełnionej szafy. Nie mogę powiedzieć, że moja garderoba jest minimalistyczna, bo jeszcze daleko mi do tego. Jednak mogę się pochwalić, że z kilkudziesięciu nowych sztuk odzieży i dodatków rocznie zeszłam do 3-5, w tym buty. Chętnie korzystam z wymian odzieży, kupuję z drugiej ręki stacjonarnie i w internecie.
Dziękuję za rozmowę!
Są jednak takie sytuacje w życiu kobiety, gdy musi kupić coś nowego. Niezwykłego i absolutnie cudownego. Coś, w czym poczuje się wyjątkowo i wspaniale.
Jak w takiej sytuacji mieć pewność, że nasz wybór nie będzie szkodliwy dla środowiska? Kupno w sieciówkach, nawet tych nietanich prawie zawsze oznacza korzystanie z niewolniczej prac. Oznacza też degradację środowiska przy produkcji tkanin, również (a może zwłaszcza) bawełny. Pozostają rodzime marki szyjące w Polsce. Jednak i w ich przypadku trzeba zrobić śledztwo pytając: gdzie rosły te materiały? Kto szył ubrania i czy dostał za to godziwą zapłatę…?
Na szczęście pojawia się coraz więcej wspaniałych kobiet, krawcowych szyjących z materiałów z odzysku. Torby ze starych jeansów, pieluszki wielorazowe z wełny upcyklingowej to już standard. Szukając czegoś więcej trafiłam na markę Coolawoola stworzoną przez Lenę Majewską. Gdy projektantka wnętrz i nauczycielka tańca w jednej osobie weźmie się za szycie - musi wyjść coś niesamowitego!
Zachwyciły mnie dwa jej sztandarowe produkty:
Zachwyciły mnie dwa jej sztandarowe produkty:
Coolawoola to niezwykły sweter uszyty z czystej wełny lub kaszmiru z recyklingu. Każda sztuka jest wyjątkowa, bo tworzona z pojedynczych sztuk używanych ubrań. Jej forma pozwala również na dopasowanie do zmieniających się potrzeb młodej mamy, otulając rosnący brzuszek, a potem niemowlę w chuście…
…a ze skrawków tkanin chust marki Lenny Lamb Lena szyje piękne, kobiece, wirujące spódnice.
![]() |
Na przykład taką :) |
Przyznam, że od dawna obserwowałam Lenę i jej działania, planując zakupy. Pewnego dnia do swojego sklepu wstawiła używane swetry, które uznała za zbyt dobre, aby je pociąć. Wtedy zapragnęłam ją poznać i porozmawiać o modzie, twórczości i ekologii.
MZ: Dlaczego szyjesz z recyklingowych materiałów?
LM: Wszystko zaczęło się od wełny, a szczególnie tej wysokogatunkowej jak kaszmir czy merynos. Tak znakomity materiał po prostu nie chciał się zmarnować i „zapukał do mnie” z prośbą, żebym go użyła ponownie. Niejednej osobie zadrżałaby ręka, zanim pocięłaby sweterek za 600-700 zł. Z tym, że te sztuki (użyte czasem raz lub dwa) miały na sobie plamki lub dziurki. A zatem nie nadawały się już do użycia w dotychczasowej formie. Trzeba było wymyślić im nową!
Tak właśnie powstawała moja miłość do upcyklingu i coolawoola – płaszczyko-sweter pozszywany z wysokogatunkowych ciuchów.
![]() |
To i wszystkie kolejne zdjęcia pochodzą ze strony coolawoola.com A produkty są na sprzedaż! :) |
Dlaczego to lepsze niż szycie z nowych tkanin?
Od jakiegoś czasu zgłębiam temat fair fashion, czytam i słucham. Na przykład Vogue w Australii ma cały dział conscious fashion, sustainability. Ich edytorka Claire Press publikuje ciekawe materiały. W związku z koronawirusem wiele fabryk zostało zamkniętych z dnia na dzień i ludzie wywaleni na bruk. Uważam, że konsekwencje tego powinniśmy ponosić my. My, którzy kupujemy tutaj ciuchy produkowane daleko.
Mogę iść do sieciówki i kupić 20 koszulek za grosze, ale równocześnie powinnam zrobić 20 przelewów aby wesprzeć tych pracowników. Coś w stylu fashion fee. Jako ktoś świadomy, biorący odpowiedzialność za swoje decyzje.
Ostatnio wypuściłyśmy katanki, które same ozdabiamy. To jest produkt kompletnie upcyklingowy, bo nie przetwarzamy ich, tylko ozdabiamy używane kurtki jeansowe.
Zdaję sobie sprawę z tego, że ubrania i inne przedmioty z daleka są tanie, bo przy produkcji pracują całe rodziny, również dzieci. Przecież powinna wystarczać praca rodziców, aby utrzymać rodzinę, ale niestety tak nie jest. Wolimy kupić jak najwięcej, byle było tanio. Dlatego wspieram takie inicjatywy jak Twoja i dlatego chcę pisać o tym, że spódnica powinna kosztować 200 a nie 20 zł.
Moje klientki na szczęście już to wiedzą i nie muszę im tłumaczyć. A gdzie muszę? Gdy docieram do szerokiego grona potencjalnych klientów, na przykład na Jarmarku Dominikańskim! Czasem sprawia mi to smutek, w czasem wielką radość. Przychodzą ludzie i widzą, że moje rzeczy są piękne i zupełnie inne, niż te dostępne w sklepach. Bardzo rzadko zdarza się, że ktoś prycha i mówi, że drogo. A gdy już się zdarzy, to pytam taką panią: a za ile by mi to Pani uszyła? Od samego początku: wybrała materiały, dopasowała, wyprała, wykroiła, uszyła, wyprasowała...?
Myślą sobie wtedy: ok, to nie jest rzecz, którą mogę mieć tak od ręki. Biorą wizytówkę i czasem odzywają się po roku! Tak może to utkwić w głowie. Decydują, że to jest dla nich dobre i naprawdę potrzebne. I że zasługują na coś takiego.
Zdarza mi się też, że ktoś wpada, bierze trzy sztuki, zostawia czterocyfrową kwotę. Ale są tacy, którzy rozmyślają nad zakupem dwa, trzy lata.
Uważam, że to świetnie, bo dzięki temu podejmujemy bardziej rozsądne decyzje o tym, co naprawdę jest nam potrzebne
Też jestem zdania, że generalnie mamy zbyt duże szafy. Znasz książkę Marie Kondo? Ona mówi o bardzo ciekawym sposobie sprawdzania czy dana rzecz jest Ci potrzebna, czy nie. Z ciuchami szczególnie. Jak weźmiesz do ręki, to ta rzeczy Ci powie. Od razu będziesz wiedziała, czy jest między Wami 'chemia'!
To co pokazujesz, to jest wychodzenie ponad modę w kierunku tworzenia indywidualnego stylu wspólnie z klientkami. Podoba mi się, jak wrzucasz zdjęcia spódnic z pytaniem „na kogo ona czeka?”, z myślą, że uszyłaś ją dla konkretnej, potrzebującej jej osoby.
Całkiem niedawno odkryłam, że moja intuicja działa na pełnych obrotach w trakcie tworzenia. Nazywam to 'zakrzywieniem czasoprzestrzeni', czyli projektuje dla klientki, którą traktuję jak moją znajomą lub przyjaciółę. Wiem jaki ma kolor cery lub oczu, i jakie kolory Jej służą. Tylko, że ja tej klientki wcale jeszcze nie poznałam. Ale moja intuicja mi podpowiada, jak ta osoba wygląda. Dopiero za miesiąc, trzy miesiące bądź nawet rok okazuje się, że się spotykamy, a ja mam rzecz zaprojektowaną specjalnie dla Niej. To tak jakbym robiła wycieczki w przyszłość. Bardzo ekscytujące! Szczególnie samo końcowe spotkanie. Choć muszę przyznać, że wcale się specjalnie nie skupiam i nie „wymyślam” sobie tej osoby wcześniej. Po prostu cieszę się tworzeniem i zaufaniem intuicji.
Skąd bierzesz materiały?
Mam swoją zaprzyjaźnioną hurtownię odzieży używanej. Bardzo sobie cenię tę współpracę i kontakt do niej to tajemnica 😊
A współpraca z Lenny Lamb?
Lenny Lamb to szczególna firma. I los chciał, że zetknęły się nasze drogi. Okazało się , że wspólnie z Asią Bogdan – współwłaścicielką firmy współdzielimy te same poglądy i wartości. Szybko okazało się, że współpraca przyniesie nam same korzyści. Lenny Lamb misternie wykonuje tkane przez nich chusty i nosidła. Ich niezwykle dekoracyjny materiał jest, można powiedzieć , na wagę złota. Zaczęłam więc główkować jak wykorzystać tzw. spady produkcyjne, czyli systemowo powstające resztki z szycia ich produktów. I tak powstała pierwsza spódnica – jej długa wersja. Która okazała się z całą pewnością „spódnicą mocy”. Opowiem chętnie o tym innym razem.
Czy mogłabyś powiedzieć, co wpływa na cenę Twoich prac?
Jestem w trakcie coachingu w obszarze finansowego i to może potrwać około 2 – 3 miesięcy. Myślałam o tym, żeby stworzyć taką otwartą komunikację i przy każdym produkcie pisać z czego wynika cena. Są już firmy, również w Polsce, które pod każdą rzeczą informują w skrócie ile kosztuje materiał, wykonanie, transport, działalność charytatywna. Zamierzam uporządkować swoje firmowe finanse i potem będę chciała o tym komunikować.
Wspaniale! Chętnie o tym posłucham, gdy już będziesz gotowa. Chciałabym rozprawić się z opinią, że ręcznie szyte ubrania są zbyt drogie. Że ludzi na to nie stać.
To niezwykle ważna kwestia, gdy wypowiadamy zdanie, że nas na coś nie stać. Bo przecież taki wydatek niekoniecznie może być luksusem ale inwestycją. Cena jest ważnym elementem, jednak za moimi rzeczami stoi wiele wartości dodanych, których po prostu nie da się wycenić. Na przykład to, że zakładasz tę spódnicę, która jest 'spódnicą mocy'. To nie ja wpadłam na to określenie, ale właśnie moje klientki. Może to brzmieć jak z pogranicza magii! I jednocześnie z różnych stron docierają do mnie informacje, że te spódnice dodają Dziewczynom energii! Często wracają po następne, a ja nie czuję, że „je naciągam”, chociaż ceny nie są niskie. Czasem dostaję też informacje, że Coolawoolowy sweter dodaje innej osobie pewności siebie, a jeszcze innej poczucia dostatku.
I jeszcze raz podkreślam, że to nie moje wymysły, a informacje zwrotne od moich klientek.
Gdzie kupujesz swoje ubrania i dodatki?
To co posiadam w swojej szafie... hmmm... pochodzi głównie z wymianek ciuchowych , które organizuję w naszej wspólnej pracowni z moją przyjaciółą tworzącą lekką ceramiczną biżuterię – Magdaleną Okuniewską . Takie wymianki robimy co pół roku. I zawsze znajdujemy tam skarby dla nas.
Sprawdzam co jakiś czas moją szafę i to jak służą mi moje ubrania. Czy nadal chcą być ze mną, czy chętnie powędrowałyby gdzieś w świat? Np. na taką wymiankę. Biorąc rzecz do ręki możesz spokojnie zaufać swojej intuicji i sprawdzić, czy coś się w Tobie w środku uśmiecha jak ją bierzesz, czy raczej nie. Tym się głównie kieruję. I zapewniam Cię, że jak się uśmiecha, to ja tylko ją założysz, będziesz wyglądała przepięknie, bo ta rzecz Ci po prostu „mówi”, że pragnie Cię przyozdobić. To bardzo proste i trudne zarazem. Wszystko wokół od najmłodszych lat nas szkoli byśmy ufali komuś innemu tylko nie sobie: mamie, pani nauczycielce, przyjaciółce, telewizji... Wokół nas sami eksperci. Tylko, że największą ekspertką od siebie samej jesteś TY!
Czy podejmujesz jeszcze jakieś działania w kierunku ochrony środowiska?
Nasza pracownia jest coworkingiem i przychodzą różne osoby. Na stałe zamieszkujemy ją z moją przyjaciółką. Ona zajmuje się ceramiką i jednocześnie jest edukatorką. Regularnie organizujemy spotkania pod hasłem Otwarta pracownia i tam poruszamy takie tematy. Rozmawiamy o odpowiedzialnej, mądrej modzie, wymieniamy się dobrymi praktykami, robimy wymianki ubrań. Chcemy pójść jeszcze dalej w tym kierunku i wykorzystywać to, co ludzie potrafią zrobić i czym mogą się podzielić. Komunikacja, kreatywność, łączenie się w zespoły, aby pomagać sobie nawzajem i wspierać się w dobrych inicjatywach. Tak jak my we dwie.
Brakuje mi takiej wspólnej platformy spotkań. Może być wirtualna, ale też z opcją spotkania. Dla rękodzielników i w ogóle osób zaangażowanych w odpowiedzialną modę. Żeby tę wiedzę grupować i upowszechniać. Przerób-my daje możliwość spotkań z klientami co jest fantastyczne i tam np. brakuje takiego wspólnego spotkania wieczorem, przy jakimś poczęstunku, z moderatorem, gdzie jako kreatorzy artyści moglibyśmy podzielić się dobrymi praktykami.
Wszystko przed nami.
Dziękuję za rozmowę!
Komentarze
Prześlij komentarz