Dlaczego ptaki jedzą plastik- recenzja książki "Krzyk morskich ptaków"

 

Na temat morskich ptaków wiedziałam dokładnie NIC.


Do przeczytania książki "Krzyk morskich ptaków. Ginący świat podniebnych wędrowców"Adama Nicolsona skusiły mnie wzmianki o ekozoiku, które są cytowanie w recenjach, i które ja sama tutaj cytowałam.

Ponieważ bardzo lubię tego typu książki popularno-przyrodnicze, szybciutko zarezerwowałam egzemplarz w biblitece.


I teraz wiem, że na temat morskich ptaków nadal wiem prawie NIC. 

Jednak zmieniło się to, że teraz widzę ich geniusz:


- żyją na styku trzech biotopów (ląd, powietrze, woda) i nawet między sobą różnią się preferencjami w tym zakresie;

- potrafią przelecieć tysiące kilometrów w ciągu kilku dni, wykorzystując tylko wiatr i nie wkładając w to własnej energii - wygląda na to, że mają w sobie mniej lub bardziej zaawansowaną aparaturę meteorologiczną;

- wykształciły różne mechnizmy wspierające efektywne latanie, polowanie, nurkowanie, itd. 




W książce Adama Nicolsona znajdziemy masę smutnych historii. Niektóre są poświecone prawom natury i selekcji naturalnej, którą możemy uważać za bewzględną. A niektóre to niestety popisy ludzkiej głupoty, która poczyniła znacznie większe spustoszenie, niż najbardziej bezwzględny mechanizm natury.


Od zarania dziejów człowiek wykorzystywał morskie ptaki jako pożywienie. Robiono z nich też ozdoby. W XIX wieku nikogo nie dziwiły całe jaskółki na kapeluszach, albo suknie obszyte skrzydłami i głowami rajskich ptaków. Wachlarze z piór to być może najmniej drastyczny przykład, jednak nie ma złudzeń - te ptaki z pewnością najpierw zabito.


Człowiek szkodzi zwierzętom nie tylko zabijając je bepośrednio. Znajdziemy w tej ksiące całą analizę tego, jak zmiany klimatu wpływają na morskie ptaki - i jak genialnie one potrafią się przystosować!


Nie da się jednak ukryć, że zanieczyszcenie środowiska wpływa na dzikie zwierzęta. I jeszcze przestroga: "śmieciowa dieta tworzy śmieciowe ptaki. (...) Stworzyliśmy gatunek mew, który pokazuje to, co w nas najgorsze." Nieco większy fragment tych smutnych rozważań przeczytacie na zdjęciu.




Miałam ogromną przyjemność, czytając o badaniach umiejętności i zwyczajów ptaków. O tym, jak podejmują decyzje (!), jak sie uczą (!!!), jakie mają niesamowite zmysły. Największe wrażenie zrobiły na mniie badania nad odnajdywaniem drogi do domu przez burzyki "porwane" z gniazd. Potrafiły nie tylko przelecieć kilkaset kilometrów jednej nocy, ale też przemierzyć Ocean Atlantycki szybciej niż statek z listem informującym o pomyślnym dostarczeniu ptaka na jego amerykańską stronę!


I tu pora na moją mini - spowiedź.

Byłam przekonana, że ptaki jedzą plastik, bo są głupie. 

O, ja głupia!

Jak bardzo sprawdza się na mnie koncepcja Umwelt, o której Nicolson pisze w kilku miejscach. Po prostu mojej głowie o organiczonym zakresie zmysłów, nie mieści się to, że inne istoty mogą mieć te zmysły zupełnie inne!


Badania wykazały, że ptaki morskie mają znakomity węch i być może to dzięki niemu znajdują drogę do domu tak bezbłędnie. Na mapach mórz i oceanów, które mają w swoich głowach nie ma kolorów, tylko... zapachy!

Szczególnie interesuje je gaz, siarczek dimetylu (DMS), bo jest on wydzielany przez uszkodzony fitoplankton, czyli mikroskopijne oceaniczne roślinki nadgryzione przez kryl. A kryl to ulubione pożywienie wielu ptaków, a także pożywienie ryb kochanych przez inne gatunki ptaków.


I teraz petarda: pływający w oceanie plastik również wydziela DMS.

Ptaki jedzą plastik, bo pachnie jak ich jedzenie. A one bardziej ufają swoim nozdrzom, niż oczom...


Niepokojące były badania dotyczące bezinteresownej złośliwości i okrucieństwa wśród mew i głuptaków. Nicolson opisuje m.in. mewę, który jednej wiosny zjadł ok 40 piskląt. Również własne. To pokazuje, jak niewiele wiemy o dzikich zwierzętach, i że jest znacznie więcej pytań, niż odpowiedzi...


I coś, co bardzo mnie poruszyło jako matkę.

Badacze obserwowali, ile jaj znoszą mewy trójpalczaste. W jednej kolonii zazwyczał były to dwa jaja. W ramach eksperymentu przenieśli tygodniowe pisklęta w taki sposób, że w niektórych gniazdach pozostawało tylko jedno, a w innych były trzy. Mewy nie rozróżniają swoich piskląt przez pierwszy miesiąc od wyklucia, więc nie było problemu odrzucania nieswoich dzieci. Zaburzenie równowagi właściwie wszystkie te gniazda doprowadziło do katastrofy, o czym możecie przeczytać między czerwonymi kreskami na zdjęciu.




Najbardziej wstrząsająca była informacja, że połowa samic, które próbowaly wychować nadprogramowe pisklęta, nie wróciła na miejsce lęgowe w kolejnym roku. Prawdopdobnie, gdy"postawiono im wymagania, jakich spełnić nie mogły, doprowadziły się do stanu, który nie pozwolił im przetrwać zimy".

Ja tu też widzę dramat ludzkich rodziców, szczególnie matek, które muszą wychować dzieci bez pomocy...


"Krzyk morskich ptaków" to pasjonująca lektura. Śledzenie tajnych i zaskakujących powiązań w przyrodzie to prawdziwa praca detektywistyczna. Zaś czytanie o nich - ogromna przyjemność, pomagająca ukształtować wrażliwość na Istoty całkowicie od nas odmienne.


Polecam serdecznie!

Komentarze